E-mentor logo
EN
Przypisy

1 R.R. Gajewski, Realizacja i rozliczanie godzin dydaktycznych, [w:] M. Rocki (red.), Nowe prawo - szanse i zagrożenia dla szkolnictwa wyższego, FPAKE, Warszawa 2005, s. 24-31.

2 J.M. Mischke, A.K. Stanisławska, Rozwój czy stabilizacja? Wybrane problemy zarządzania personelem w przedsięwzięciach e-edukacyjnych na wyższej uczelni, M. Dąbrowski, M. Zając (red.), E-learning w kształceniu akademickim, FPAKE, Warszawa 2006, s. 135-144.

3 A. Bronk, R. Maciołek, J.M. Mischke, A. Nowak, A.K. Stanisławska, P. Stencel, J. Urbaniec, A. Wodecki, W. Zieliński, Jeśli blended learning na uniwersytecie to jaki? Dyskusja o..., "e-mentor" 2006, nr 1 (13).

4 Tamże.

5 R.R. Gajewski, Czy i jak uczyć oprogramowania - narzędzia tworzenia animacji do symulacji oprogramowania i szkoleń, [w:] M. Dąbrowski, M. Zając (red.), Rozwój e-edukacji w ekonomicznym szkolnictwie wyższym, FPAKE, Warszawa 2005, s. 191-203.

6 Tamże.

7 Tamże.

8 Tamże.

9 Dokładny opis i analizę porównawczą oprogramowania do tworzenia animacji można znaleźć w opracowaniu autora felietonu, Czy i jak uczyć oprogramowania - narzędzia tworzenia animacji do symulacji oprogramowania i szkoleń, [w:] M. Dąbrowski, M. Zając (red.), Rozwój e-edukacji w ekonomicznym szkolnictwie wyższym, FPAKE, Warszawa 2005, s. 191-203. Efekty własnych prac autora można znaleźć na portalu iedu.pl.

10 R.R. Gajewski, Wykłady online, [w:] M. Dąbrowski, M. Zając (red.), E-learning w kształceniu akademickim, dz.cyt.

11 Dokładny opis i analizę porównawczą oprogramowania do przeprowadzania konwersji PPT-SWF można znaleźć w opracowaniu autora felietonu pt. Wykłady online, [w:] M. Dąbrowski, M. Zając (red.), E-learning w kształceniu akademickim, dz.cyt. Efekt pracy własnej autora można znaleźć na portalu iedu.pl.

Multimedialne Obiekty Wiedzy:

róbmy swoje - zamiast kolejnych dyskusji o...

R. Robert Gajewski

Recenzje i felietony

Wprowadzenie

W niniejszym felietonie chciałbym sie skupić na zagadnieniach związanych z przygotowaniem i dystrybucją multimedialnych obiektów wiedzy - animacji oprogramowania i wykładów on-line, a także transmisji strumieniowych wideo. ich tworzenie nie wymaga strategicznych decyzji instytucji edukacyjnych i olbrzymich nakładów finansowych - wystarczy jedynie trochę chcieć. A o tę chęć jest często najtrudniej.

Odnoszę nieodparte wrażenie, że "problem" e-learningu vel I-edukacji osiągnął dziś masę krytyczną. Temat jest coraz bardziej głośny, zna się na tej problematyce coraz więcej osób, a ku mojemu zadziwieniu na rynku edukacyjnym nie zmienia się prawie nic, poza... rosnącą liczbą konferencji naukowych! Istnieje niebezpieczeństwo, że do sytuacji będzie trzeba zastosować i sparafrazować słynne powiedzenie Bismarcka z 1848 roku - "acht und achtzig Professoren, e-Learning ist verloren". Sytuacja zagęszcza się! We wrześniu 2005 roku z okazji seminarium poświęconego szansom i zagrożeniom związanym z pojawieniem się nowej ustawy o szkolnictwie wyższym napisałem o trzech modelach przygotowywania materiałów dydaktycznych1 dla potrzeb edukacji na odległość:

  • komercyjnym, w którym dostawcą jest osoba bądź instytucja zewnętrzna,
  • uczelnianym, w którym uczelnie produkują materiały na podobnych zasadach, jak dziś drukowane są papierowe skrypty,
  • idealistycznym, w którym wytwarzane są obiekty wiedzy, produkty niezależnych twórców.

Już w listopadzie ubiegłego roku zagadnieniu temu poświęcona została po części publikacja2, w której, zdaniem jej autorów, źródłami pozyskania materiałów mogą być: niezależni specjaliści, outsourcing bądź jednostka własna.

W najbliższym czasie można się spodziewać kilku kolejnych publikacji i opracowań na ten temat, co oczywiście w żaden sposób nie zmieni sytuacji. Jako prosty inżynier, zawsze uważałem, że owszem, ważne są słowa (słowa, słowa...), ale czasu jest już jakby coraz mniej i warto się zabrać do konkretnej pracy, bez względu na ograniczenia i uwarunkowania. Stary dowcip z czasów PRL na pytanie, co się zbiera podczas żniw przewrotnie odpowiada - plenum. Jakże często, zamiast zrobić coś konkretnego, zajmujemy się akademickimi dyskusjami, przysłowiowym dzieleniem włosa na czworo. Zawsze bawiła mnie filozofia konfliktu zastępczego, który pojawiał się w sytuacji poważnych wyzwań. Kwestia kto i na jakich zasadach ma przygotowywać materiały jest właśnie takim konfliktem zastępczym, podobnie jak kwestia terminologii i "makaronizmów", których często używają także ich krytycy i wrogowie3. Dziś bowiem istotnym problemem jest zmiana roli nauczyciela, a w zasadzie koniec pewnej epoki nauczyciela klasycznego.

W minionych wiekach (mamy już na szczęście XXI wiek) nauczyciel był jedynym źródłem i przekaźnikiem unikatowej wiedzy. To budowało jego autorytet i pozycję. Te podstawy były jednak bardzo kruche. Rewolucja informacyjna, powszechny dostęp do nieograniczonych źródeł informacji stawiają nauczycieli jako grupę zawodową w trudnej sytuacji. Stracili oni monopol na bycie źródłem i przekaźnikiem wiedzy - w zasadzie wszystko można dziś "wygooglać". Nauczyciel w XXI wieku powinien być tutorem, mentorem, opiekunem, osobą, która pomaga uczyć się, a nie jedynie źródłem wiedzy. Czy ubiegłowieczni nauczyciele są w stanie sprostać nowym wymaganiom - śmiem wątpić.

Nośną w ostatnim czasie tematyką jest uelastycznienie rynku pracy, co, niestety, spotyka się w wielu przypadkach z silnym oporem społecznym - ludzie myślą najczęściej o pracy w kategorii etatu. Czy uelastycznienie rynku pracy to jakakolwiek nowość? Bynajmniej, to powrót do korzeni! W czasach prehistorycznych myśliwy nie miał etatu ani ustalonych godzin pracy bądź też opieki socjalnej. Podobnie rolnicy - za wyjątkiem mało budujących przykładów PGR-ów - tego typu praca jest klasycznym przykładem elastyczności. W okresie żniw trzeba pracować od wschodu do zachodu słońca, zimą pracy jest zdecydowanie mniej. Tak zwane zdobycze socjalne, etaty, to pomysł XIX wieku. Czy najszczęśliwszy - tego nie będę komentował. Tak więc dzisiejsze próby uelastycznienia pracy to nic innego jak tylko powrót do korzeni.

Platon twierdził, że słowo pisane (książki) niszczy bezpośredni dialog między Mistrzem a uczniem, co jest podstawą edukacji. Współczesna tradycja edukacyjna bazuje na książkach, skryptach, notatkach i wykładach prowadzonych z wykorzystaniem kredy i tablicy, co jak się okazuje nie zniszczyło edukacji. Dziś w I-edukacji składnik e- dotyczy dwóch sfer:

  • kontaktu pomiędzy uczącymi się oraz między uczącymi się a ich opiekunami (świadomie unikam klasycznych terminów nauczyciel i uczeń),
  • przygotowania i dystrybucji multimedialnych materiałów dydaktycznych (produkcja statycznych materiałów w postaci plików PDF lub DOC to miniony wiek).

Oba te elementy są swoistym naśladowaniem, a wręcz udawaniem, rzeczywistości i powrotu do tego, co już było. Jestem głęboko przekonany, że nie było i nie ma lepszego sposobu uczenia się niż bezpośredni kontakt z Mistrzem i praca w grupie. Elektroniczne narzędzia służące do komunikacji, stymulujące pracę grupową, a także multimedialny przekaz to nic innego tylko właśnie udawanie, naśladowanie takiego kontaktu, powrót do przeszłości, korzeni.

Na szczęście, tak jak nikt nikomu nie zabrania uczciwie pracować, nikt nikomu nie zabrania tworzenia materiałów dydaktycznych dla potrzeb edukacji na odległość. Dlatego też dopóki nikt nie wpadł na pomysł, żeby zakazać I edukacji zgodnie ze starą piosenką Wojciecha Młynarskiego sugeruję - "róbmy swoje" zamiast kolejnych dyskusji o...4.

O multimediach

Na tak nośny temat, jakim są multimedia powstały dziesiątki opracowań. Wszyscy jesteśmy świadomi ich roli i znaczenia w przekazie edukacyjnym. W czasie klasycznych zajęć na sali brak stosowania multimediów wykładowca jest często w stanie zrekompensować atrakcyjną formą przekazu werbalnego. W przypadku materiałów w postaci elektronicznej nie jest to możliwe. Klasyczny wykład, trudny, a może i wręcz nudny, prowadzony metodą kredy i tablicy może zainteresować słuchaczy dzięki ciekawej osobowości wykładowcy. Ta sama treść przekazywana anonimowo i bezosobowo w postaci pliku PDF może już być nie do przyjęcia. Literatura zagadnienia dzieli multimedia na trzy poziomy: wysoki, średni i niski5.

Stosowanie wyrafinowanych multimediów wysokiego poziomu jest w Polsce ciągle problematyczne. W Holandii do synchronicznego prowadzenia zajęć w wirtualnej klasie stosowane jest pasmo 5Mbps po stronie odbiorcy. W Polsce dla budowanych obecnie e-Centrów telepracy przewidywane jest dla kilkunastu komputerów wspólne łącze 2Mbps. Pozwolę sobie pozostawić to bez komentarza.

Statyczne multimedia niskiego poziomu są domeną tabloidów i bilboardów i tym zagadnieniem nie będziemy się zajmować. To, jak przyciągnąć uwagę konsumenta obrazem pozostawmy specom od reklamy. Demokracja podobno odcina skrajności. Przedmiotem analizy będą więc multimedia średniego poziomu6. Pozwalają one na uzyskanie pozytywnych rezultatów przy umiarkowanym poziomie interaktywności. Materiały wideo, animacje, pokazy slajdów umożliwiają wizualny opis i demonstrację zagadnień trudnych pojęciowo. Istotną zaletą tej kategorii multimediów jest ich relatywnie niższy koszt, choć w wielu sytuacjach często nadal przekracza on możliwości polskich uczelni.

Które z rozwiązań jest najkorzystniejsze w naszych warunkach? Gdzie leży przysłowiowy "złoty środek"? Nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi. Jest to trudne pytanie, ale unikanie go jest najgorszym z możliwych rozwiązań. Istnieją bowiem nieodpłatne lub bardzo tanie programy, które pozwalają na tworzenie multimediów średniego poziomu w prosty sposób.

Znajomość oprogramowania

Sztuka korzystania z oprogramowania, czyli technologia informacyjna, to jeden z istotnych elementów globalnego społeczeństwa informacyjnego. Umiejętność obsługi kolejnego programu to jednak jedynie znikoma część potencjalnego sukcesu! Sztuką jest optymalne, twórcze wykorzystywanie oprogramowania, a nie tylko umiejętność jego sprawnej obsługi. W sztuce posługiwania się oprogramowaniem7 można wyróżnić dwie warstwy - warstwę formalną (techniczną) i merytoryczną.

Przedmiotem zainteresowania uczelni powinna być oczywiście warstwa merytoryczna, w której program jest jedynie narzędziem służącym do rozwiązania konkretnego zadania, problemu. Aby móc pracować na tym poziomie, trzeba rozwiązać kwestię "kilkologii stosowanej" - wiedzy, gdzie co nacisnąć, by uzyskać oczekiwany efekt. Można oczywiście zastosować wariant znany mi z wielu zachodnich uczelni, na których po prostu nie ma problemu uczenia posługiwania się oprogramowaniem. Studenci mając dokumentację i pracownie komputerowe uczą się sami. Mam poważne obawy, że na zastosowanie tego typu podejścia jest u nas ciągle jeszcze za wcześnie. Pozostaje więc problem, jak prowadzić zajęcia z obsługi oprogramowania.

Zajęcia z obsługi oprogramowania

Wszystkie szkolenia z zakresu oprogramowania można podzielić na trzy kategorie związane z ich celami8: szkolenie informacyjne, pełen kurs szkoleniowy oraz wsparcie użytkownika. Na pytanie, jak skutecznie poznawać nowe oprogramowanie nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi. Nie jest chyba dobrym rozwiązaniem samodzielne przedzieranie się przez dokumentację, która coraz częściej jest w wersji elektronicznej i albo wymaga wydruku setek stron, albo czytania z ekranu, co również nie jest przyjemne. Istnieją oczywiście podręczniki, ale w przypadku oprogramowania bardzo specyficznego, "niszowego" najczęściej jest ich brak. Niezwykle czasochłonne jest tworzenie prezentacji lub instrukcji dotyczących oprogramowania. Metodologia jest prosta: zrzuty z ekranu ewentualnie obrobione i wzbogacone komentarzem - nakład pracy jest jednak zdecydowanie bardzo duży.

W chwili obecnej na większości uczelni uczenie oprogramowania odbywa się w trzech klasycznych, znanych z zachodnich wzorców, etapach:

  • prezentacja wykładowa możliwości oprogramowania (forma kick-off),
  • sesje laboratoryjne typu hands-on,
  • praca własna - projekty wykonywane poza godzinami zajęć w sali ogólnodostępnej bądź w domu.

Etap pierwszy w polskich warunkach najczęściej nie zdaje egzaminu i jest stratą czasu. Stare uczniowskie powiedzenie mówi, że są dwa typy nauczycieli - pierwszy stwierdza: patrzcie, jakie to proste, drugi: patrzcie, jaki jestem mądry. Po co marnować cenne godziny zajęć na popisy typu mruganie przed oczami studentów okienkami. Tego przecież nikt nie zapamięta, a i tak będzie musiał nauczyć się samodzielnie.

Sesje typu hands-on, które świetnie sprawdzają się w krajach zachodnich, w warunkach polskiej uczelni są najczęściej niewypałem. Składają się one z trzech podstawowych elementów rozpoznawalnych przez wszystkich, którzy kiedykolwiek pomagali komuś nauczyć się na przykład korzystania z poczty elektronicznej. W pierwszym kroku pokazujemy "jak to się robi". W drugim pomagamy wykonać poszczególne operacje, mówiąc, co ma zostać wykonane w krokach kolejnych. Ostatni etap to próba samodzielnego wykonania zadania. Są to de facto trzy główne etapy sesji typu hands-on (animacja, symulacja, sprawdzian), klasycznego wzorca szkoleń w dziedzinie oprogramowania. Można szukać przyczyn niepowodzeń w nauczycielach, którzy nie dość precyzyjnie i jednoznacznie prezentują oprogramowanie. Sądzę, że sporo winy jest też po stronie studentów, którzy często nie są po prostu przygotowani do samodzielnej pracy, czyli studiowania. Prowadzenie tego typu zajęć dla zgromadzonych w jednej sali 30 studentów o zupełnie różnym stopniu przygotowania bywa często po prostu porażką.

Większość z nas potrafi jeździć na rowerze, większość też uczyła się tego z mozołem - opłacając tę umiejętność poranionymi kolanami. Jest to dosyć trafna analogia. Zdobywanie umiejętności obsługi programu jest podobne do nauki jazdy na rowerze - potrzebne są wstępne instrukcje, które pomogą w pierwszych krokach i czas oraz pomoc w postaci konsultacji, a także bardzo dużo własnej, indywidualnej pracy!

Animacje oprogramowania

Wszystkie zasygnalizowane problemy mogą zostać przynajmniej częściowo rozwiązane poprzez tworzenie animowanych tutoriali obsługi oprogramowania. Taka forma przerzucenia na studentów zadania nauczenia się obsługi programu jest chyba uczciwa. Jak już wspomniano, ręczne tworzenie statycznych instrukcji w postaci plików PDF bądź PPT w warunkach finansowych polskich uczelni jest niemożliwe ze względów oczywistych - nie ma i nie będzie na to funduszy. Pomysł współdzielenia materiałów edukacyjnych (czytaj wspólnego ich przygotowywania przez wiele ośrodków) jest także ciągle bardziej ideą niż rzeczywistością. Wyjściem mogą być specjalistyczne narzędzia służące do przygotowywania animowanych tutoriali. Oprogramowanie takie zapisuje wszystkie akcje podejmowane w czasie pracy z daną aplikacją wraz z ewentualnym komentarzem dźwiękowym. Tak przygotowany materiał może być dodatkowo wzbogacony komentarzami w postaci tekstowej.

Moja motywacja do podjęcia się tworzenia animacji oprogramowania była dwojaka. Powtarzanie w ramach pensum tych samych informacji o tym, gdzie należy kliknąć 6-8 razy w tygodniu może być nieco wyczerpujące psychicznie. Złośliwie można stwierdzić, że jest to mój problem i nikt mnie nie zmusza do pracy dydaktycznej. To prawda. Była jednak silniejsza motywacja - próba przejścia od obowiązkowego paradygmatu nauczania do stworzenia możliwości samodzielnego uczenia się9. Przykładowa animacja przedstawiona jest na rysunku 1.

Rysunek 1. Animacje oprogramowania

Źródło: http://iedu.pl

Wykłady online

Spora grupa wykładowców w ramach unowocześniania swoich zajęć już zastąpiła kredę i tablicę prezentacjami wykonanymi najczęściej z wykorzystaniem programu PowerPoint. Wykład w takiej sytuacji jest sumą slajdów i komentarza do nich. Czy tak zwane handouts są w stanie zastąpić klasyczny wykład? Śmiem wątpić! Nie wszystko bowiem można znaleźć na slajdach, tak jak nie wszystko było kiedyś zapisywane na tablicy. Często najistotniejszy jest komentarz słowny, niedostępny w pliku PDF.

Z drugiej strony istnieje kilkanaście powodów, dla których warto jest zamieniać pliki PPT utworzone z wykorzystaniem programu PowerPoint na pliki Flash o rozszerzeniu SWF . Są to między innymi: większa dostępność, kompatybilność, redukcja wielkości pliku, integracja dźwięku, skalowalność obrazu, łatwa dystrybucja przez internet, możliwość transmisji strumieniowej, elementy podstawowej interakcji, wiele kanałów dystrybucji oraz bezpieczeństwo danych i ochrona dorobku intelektualnego. Przykładowe wykłady online przedstawia rysunek 2.

Rysunek 2. Wykłady online

Źródło: http://iedu.pl

Transmisja strumieniowa wideo

Wyniki prowadzonych przeze mnie od trzech lat prac związanych z możliwością stosowania transmisji strumieniowej wideo budzą mieszane odczucia. Format RealMedia wymaga stosowania dosyć drogiego oprogramowania lub jego nieodpłatnych wersji o znacznie obniżonej funkcjonalności oraz wyspecjalizowanego serwera. Oprogramowanie firmy Microsoft MS Producer stanowiące nakładkę na popularny program PowerPoint pozwala na łatwą rejestrację wideo. Transmisja jest jednak dostępna jedynie dla użytkowników systemu Windows i przeglądarki Internet Explorer. Duże nadzieje budzi format NSV, opracowany przez firmę NullSoft, stosowany między innymi przez organizatorów konferencji Rozwój e-edukacji w ekonomicznym szkolnictwie wyższym. Konieczna jest jednak dodatkowa obróbka materiału wideo ze zwykłej kamery DV, co wymaga dodatkowego czasu.

Zamiast zakończenia

Zawód nauczyciela, tak jak wiele innych, ulega przemianom. Coraz bardziej istotne staje się w nim wszechobecne e-. Radzą z tym sobie doskonale młodzi, wśród pozostałych budzi ono często niepokój. Okazuje się jednak, że przygotowanie prostych multimedialnych obiektów wiedzy nie wymaga ani profesjonalnego sprzętu, ani drogiego specjalistycznego oprogramowania, ani głębokiej wiedzy informatycznej. Przede wszystkim trzeba chcieć! Tak jak w wielu innych sytuacjach najważniejsza jest więc wola zrobienia czegoś konkretnego, co osobiście bardzo cenię.

Bibliografia

  • A. Bronk, R. Maciołek, J.M. Mischke, A. Nowak, A.K. Stanisławska, P. Stencel, J. Urbaniec, A. Wodecki, W. Zieliński, Jeśli blended learning na uniwersytecie to jaki? Dyskusja o..., "e-mentor" 2006, nr 1 (13).
  • R.R. Gajewski, Czy i jak uczyć oprogramowania - narzędzia tworzenia animacji do symulacji oprogramowania i szkoleń, [w:] M. Dąbrowski, M. Zając (red.), Rozwój e-edukacji w ekonomicznym szkolnictwie wyższym, FPAKE, Warszawa 2005, s. 191-203.
  • R.R. Gajewski, Realizacja i rozliczanie godzin dydaktycznych, [w:] M. Rocki (red.), Nowe prawo - szanse i zagrożenia dla szkolnictwa wyższego, FPAKE, Warszawa 2005, s. 24-31.
  • R.R. Gajewski, Wykłady online, [w:] M. Dąbrowski, M. Zając (red.), E-learning w kształceniu akademickim, FPAKE, Warszawa 2006.
  • J.M. Mischke, A.K. Stanisławska, Rozwój czy stabilizacja? Wybrane problemy zarządzania personelem w przedsięwzięciach e-edukacyjnych na wyższej uczelni, M.
  • Dąbrowski, M. Zając (red.), E-learning w kształceniu akademickim, FPAKE, Warszawa 2006, s. 135-144.

Informacje o autorze

R. ROBERT GAJEWSKI
Autor jest adiunktem w Zakładzie Zastosowań Informatyki w Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. Problematyką szeroko rozumianej I-edukacji zajmuje się od ponad dziesięciu lat. Jest autorem kilkudziesięciu prac naukowych na ten temat. Jego zainteresowania naukowe obejmują zagadnienia takie jak: zarządzanie procesem kształcenia i obiektami wiedzy oraz stosowanie multimediów i metod sztucznej inteligencji w I-edukacji.