Zmierzch uniwersytetów

Komentarze do artykułu:

  • Gość e-mentora, 2004-12-01 22:26:59
    Wstyd, żeby w czasopiśmie SGH, pojawialy sie tak karygodne bledy jezykowe!!! Jak mozna powiedzieć: "Taki jest bynajmniej priorytet jej rozwoju, w tym jego integralna część - budowa i rozwój społeczności informacyjnej w krajach Unii". Ktoś chyba ma wyraźne problemy z posługiwaniem się językiem polskim, skoro nie potrafi poprawnie użyć słowa "bynajmniej". Jeszcze raz WSTYD!!!

  • Marcin Dąbrowski, 2004-12-02 11:16:26
    Witam. Dziękuję za wypowiedź. Chciałbym zwrócić uwagę na to, iż jest to felieton. Gatunek ten rządzi się nieco innym prawami. Szkoda też, iż Pan/i nie włożył/a tyle energii w merytoryczną wypowiedź, która wzbogaciłaby gamę publikowanych komentarzy. Pozdrawiam

  • Tadeusz Lemańczyk, 2004-12-04 08:53:54
    TAKIE SZKOŁY WYŻSZE JAKIE SZKOŁY ŚREDNIE Głos anonimowego Gościa e-mentora zasugerował mi skoncentrować się w swojej wypowiedzi na pewnym szczególnym aspekcie problemu podniesionego przez Grzegorza Myśliwca i Pawła Garczyńskiego. W semestrze zimowym roku akademickiego 1969/1970 Profesor Witalis Ludwiczak na wykładach z prawa międzynarodowego prywatnego wpędzał w kompleksy nas, studentów prawa i administracji UAM, opowiastkami o tym, czym przewyższali nas studenci międzywojenni. Była to szeroko rozumiana kultura, w tym umiejętność grania na jakimś instrumencie muzycznym. Nie przypominam sobie tego, jaki instrument wchodził w grę w jego przypadku, ale utkwiło mi w pamięci jego radzenie sobie z brakiem kultury osobistej studentów mojego pokolenia. Otóż powiadał on, z polskiej drużyny olimpijskiej hokeja na lodzie w 1932 i 1936, że studentów próbujących się przepchnąć przed nim w ciasnawym wejściu do gmachu wydziału brał po prostu "na bodiczek". Marzenia o realizowaniu renesansowego modelu towarzyszą polskim naukowcom od wieków. Dzisiaj już ostatecznie pryskają one jak bańki mydlane w zderzeniu z wymogami rozwiniętej nauki na rynku o globalnym zasięgu. Widać to najlepiej wtedy, gdy któryś z wybitnych specjalistów w swojej dziedzinie podejmuje się głoszenia z równie autorytarnym zapałem opinii w innych specjalnościach. Specjalizuje się dzisiejsza szkoła wyższa, a w ślad za nią - szkoła średnia. Liceum ogólnokształcące kształcącym ogólnie zaczyna być tylko z nazwy. To nieszczęsne słowo kluczowe "bynajmniej" zawiodło mnie między innymi na jedną ze stron internetowych Kasi Wierzbickiej (http://kaswierz.home.staszic.waw.pl/cias.html). Wśród odnotowanych przez uczniów powiedzonek polonistki tego renomowanego liceum, oprócz "Bynajmniej to mówi pani od ogórków ze spożywczaka: bynajmniej kilogram czy bynajmniej dwa kilo?", mamy także deklarację w postaci "Część z was pomyliła się z wyborem szkoły i ja wam to udowodnię. To jest szkoła wybitnie humanistyczna, więc zapomnijcie o profilu informatycznym" i potwierdzające ten humanistyczny profil stwierdzenie "-Proste jak obręcz!". Czy możemy uniknąć przykrych konsekwencji tej nieuniknionej specjalizacji schodzącej na coraz niższe poziomy kształcenia, a w przyszłości także polskim uczelniom zapewniającej miejsca w światowej czołówce? Z pewnością tak, i to przy pomocy coraz efektywniejszych narzędzi będących owocem właśnie tych kontrowersyjnych trendów we współczesnej nauce. Na rynku ukazują się np. kolejne wersje narzędzi sprawdzających pisownię. Dlaczego zatem z takim trudem przychodzi również mi (z najnowszych zachęt - http://groups.yahoo.com/group/forthenewuniverse/message/9810 ) zachęcanie do ich używania swoich studentów, którzy jako studenci uczelni technicznej raczej nie wywodzą się z profili humanistycznych szkół średnich? Czyżby znowu dawało o sobie znać błędne koło podkreślone przez Grzegorza Myśliwca i Pawła Garczyńskiego śródtytułem "Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze.", a które mądrość ludowa wyraziła brutalnie powiedzonkiem "Głupiś - boś biedny, biednyś - boś głupi"? Pozdrawiam, Tad http://www.geocities.com/tadfrompoland/

  • Gość e-mentora, 2004-12-06 20:39:39
    Pierwszy rocznik absolwentów gimnazjów podobno słabiutki bardzo, a więc sie nie poprawi. Model wychowania renesansowy....gra na instrumencie, nienaganne maniery, pasja społeczna, odpowiedzialnosć, obowiązkowość??? Piękne, ale może bardziej pragmatycznie podejdżmy do...odnowy wychowania. Od czego by tu zacząć??? No właśnie, jesteśmy na starcie, czyli nie mamy nic!